Wszyscy mają Tildę, zachciałam i ja. Ale, że: 1- z maszyną do szycia
jeszcze za dobrze się nie znam (chociaż krążę wokół niej, oj krążę), a
2- nasz stary Łucznik chyba ma awarię, więc postanowiłam ją sobie po
prostu wydziergać. Szczerze powiem, że sama przyjemność i wielka frajda :)
I satysfakcja po skończeniu ogromna. Powstała więc ona, jesienna
panienka. Dostała na imię Adela, bo tak mi do niej to imię bardzo
pasuje. Wprawdzie mieszka na moim biurku, jednak panujący na nim
artystyczny nieład nie pozwala na zrobienie jakiejkolwiek sesji
zdjęciowej ;) W planach mam poszerzenie jej garderoby o inne fatałaszki, a co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz